Narodziny Światła
Poduszka z igłami. To było pierwsze o czym pomyślała Ellelet, chłonąc zimowy krajobraz, otaczającego willę lasu. Ogołocone z liści pnie, sterczały smutno pośród białej pierzyny, zupełnie jak igły w poduszce, którą Ared trzymał w swojej pracowni krawieckiej. Śniegu napadało w nocy sporo. Metrowy, drewniany płot, który odgradzał front posiadłości, wydawał się teraz o wiele mniejszy. Śnieg sięgał go do połowy. Ellelet lubiła zimę. Nie odczuwała zimna, więc nie rozumiała narzekania ludzi, nerwowo chuchających w złączone dłonie by choć trochę ogrzać oddechem czerwony od mrozu nos. Nie rozumiała narzekania na tak zwaną zimową chandrę i krótkie dni. Zima sprawiała, że całą okolicę zalewała niezliczona fala białych, uroczych drobinek, a każda z nich wyglądała trochę inaczej. Padające płatki pokrywały dachy, trawę, drzewa i wszystko inne na swojej drodze. Z pod białego płaszcza śniegu nie było widać błota, brudu czy kawałków niedojedzonej przez drapieżniki padliny. Ludzie szybciej chowali się w